Siedziała tyłkiem na gorącym piasku i patrzyła nieruchomym wzrokiem w dal. W jej oczach odbijały się promienie słońca, które powoli zachodziło za horyzont morza. W ręce ściskała uplecioną przez siebie bransoletkę. To był jej coroczny rytuał, że przez cały rok plotła piękną bransoletkę z muliny, a we wakacje , gdy jeździła z rodzicami co roku nad morze zawiązywała go wokół kamyka i rzucała w otchłań morza. Robiła to tak od pięciu lat. To była już tradycja bo w tym właśnie miejscu pięć lat temu poznała go i pięć lat temu przeżyła pierwsze miłosne rozczarowanie i wrzuciła pierwszą bransoletkę. Bransoletkę od niego.
|