Odprowadziłem ją do połowy drogi. Na jezdni byliśmy tylko my. Pożegnaliśmy się czule i każdy poszedł w swoją stronę. Po kilku sekundach usłyszałem pisk opon i huk uderzenia.l Odwróciłem się i zobaczyłem pędzący w moją stronę samochód. Na jezdni leżała ona.. Czym prędzej podbiegłem do niej. Otaczała ją plama krwi. Ukląkłem nad jej ciałem i delikatnie pogładziłem jej zimny policzek. Sprawdziłem jej puls. Okazało się, że wypadek był śmiertelny. Najszybciej jak potrafiłem wykręciłem w telefonie numer pogotowia. Po skończonej rozmowie dostałem ataku furii. Krzyczałem, kopałem każdy napotkany płot. Nie mogłem sobie poradzić z jej stratą. Tak wiele dla mnie znaczyła... /demonologiaaaa
|