Widzisz popękane lustro. Depczesz po skrawkach porozrzucanego po mieszkaniu szkła. Nie czując nawet, jak kawałki wbijają Ci się w bosą stopę, kroczysz dalej. Poszukujesz szczęścia, gonisz za nim ciągle. Nigdy nie dopuszczasz do siebie myśli, że mógłbyś przegrać. Pomimo złości, zażenowania, agresji, uśmiechasz się nadal i błądzisz nieustannie. Tego nie można nazwać optymizmem. Uważam, że jest to stan bardziej podły - nadmiar naiwności. Znasz to?
|