Błękitne dotąd niebo zaszło kłębami szaroburych chmur, a wiatr, który do tej pory przyjemnie muskał twarz, niebezpiecznie się wyciszył. Poczuła nieprzyjemne mrowienie w dłoniach i już wiedziała, co to oznacza – zbliżała się najzwyklejsza i jak zwykle straszna letnia burza. Dziewczyna nie czekała na pierwszą błyskawicę ani na odległy grzmot. Nie patrząc za siebie, zerwała się z miejsca i w tempie godnym zupki błyskawicznej znalazła się w domu.
|