Prosiła go by tam nie szedł. Próbowała go zatrzymać. Chciała go uratowac. prosila, plakala, krzyczala. na nic. on byl uparty. odprowadzil ja pod dom i rzucil "nic mi bedzie. mozesz byc pewna i spokojna. obiecuje'. weszła do domu klapiac drzwiami. zamknela sie w pokoju i myslala. nagle telefon. jego rodzice. odebrala a do glowy przychodziło jej najgorsze. 'chyba powinnas wiedziec. jest...byl dla ciebie tak wazny jak dla nas...on nie zyje...' uslyszala drzacy glos jego mamy. nie odpowiedziala, telefon wypadl jej z reki. zemdlala. przeciez go prosila. blagala. byl dla niej wszystkim. kochala go. a on wybral tą jebaną ustawke a nie ją. teraz juz go nie ma. nie dotrzymal swojej obietnicy.
|