Jej trampki tonęły w wodzie, włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony, a łzy zmywały makijaż. Czuła się tak okropnie, taka niechciana, taka bezużyteczna. Szła przed siebie, nie wiedziała jeszcze gdzie idzie, ale wiedziała że musi to robić. Zawędrowała na cmentarz, usiadła na ławeczce obok nieznanego jej grobu, zaczęła mówić, do nagrobka, jakiejś Ewy, błagała ją by wstawiła się za nią do boga, by sprawił, żeby znowu ją pokochał, by znowu mogła się do niego przytulić, czuła się jak kretynka, bo sama w niego nie wierzyła, ale czuła się już lepiej. Nie zauważyła kiedy zrobiło się ciemno. Przerażona wstała i otrzepała sukienkę. Cos złapało ją za rękę i mocno pociągnęło do siebie. Jej twarz wtuliła się w męski korpus, który pachniał perfumami playboya, i papierosami. Wiedziała, że to on, szukał jej. Jej ręce oplotły jego szyje, a usta złączyły się w jedno, a jednak… dziękuje ci Ewo.
|