[CZ.3]Wracając do domu usiadłam na łóżku oczekując sms’a od mamy. I doczekałam się, kilka godzin później skakałam uradowana ze szczęścia życząc im udanych wakacji. Ten tydzień minął bardzo szybko. W niedzielne popołudnie mieliśmy z bratem wyjechać na lotnisko . Oczekiwaliśmy tam na samolot, który miał się zjawić już pół godziny temu. Kilka minut później dostaliśmy znak, że samolot, który miał dotrzeć rozbił się dziesięć kilometrów stąd i w dodatku nikt nie przeżył. Upadłam na kolana rzucając się szlochem na całym lotnisku. Nie dowierzałam. Wysłałam własnych rodziców na śmierć. I to w dniu, który był dla nich tak cholernie znaczący. A przecież chciałam dobrze, chciałam aby radość w ich oczach dopełniła w sobie dożywotnie szczęście. Miało być tak jak dawniej, a teraz nic już nie będzie takie samo./yezoo
|