Z jednej strony on - moja pierwsza miłość. Uczucie do niego było tak silne, że nadal coś po tym zostało. W pamięci te wszystkie zajebiste chwile. Rozmowy i sytuacje, które znam na pamięć. W pewien sposób tęsknota, no bo mi go brakuje. Znam na pamięć jego obietnice, wywiązał się z części tych obietnic. Nadal coś do niego czuję i muszę sobie z tym radzić. Z drugiej strony inny chłopak, który mi się podoba choć wcale go nie znam. Gdy go widzę jest jakoś lepiej, mam ochotę się uśmiechać i wiem, jak wiele oddałabym za jedną rozmowę. On też na pewno długo pozostanie w mojej pamięci. Szoda, że żaden z nich to nie "ten" chłopak, z którym mogłabym być cholernie szczęśliwa.
|