Pamiętam ten dzień, a właściwie wieczór, kiedy to moja ukochana przyjaciółka ze studiów przyjechała po mnie w niedzielę wielkanocną bo miała doła. Pokłóciła się z kumplem. Płakała, krzyczała, wyklinała go. Postanowiłam zabrać jej kluczyki od samochodu i pojechać z nią do niego. Byłyśmy we dwie, a on jeden. Po chwili zawołał dwóch kumpli. Nikt się tego wtedy nie spodziewał. Poznałam wtedy D i po kilku minutach zaczęliśmy nadawać na tych samych falach. Później codziennie z sobą siedzieliśmy na wiosce u przyjaciółki. Długo rozmawialiśmy. Przyjaciółka mi ciągle do ucha szeptała żebym się za niego brała. Ja go traktowałam na dystans, bo przecież w głowie nadal mi J siedział. Po kilku dniach coś zaiskrzyło. Najpierw ręka w rękę, później ramiona, usta. Ten dotyk po którym zaczęłam coś do niego czuć. Zaczęłam go inaczej traktować, aż do dnia kiedy to powiedział, że będzie się o mnie za wszelką cenę starał, bo mu na mnie zależy. Zrozumiałam, że wpadłam mu w oko i tak zgodziłam się. Odpłynęłam. ♥
|