To już dwa tygodnie odkąd go straciłam. [...] Przyjeżdżam tu z myślą, że w tym miejscu leżą gdzieś odłogiem wszystkie moje zguby. Wmawiam sobie, że jeśli to prawda, jeśli tu dłużej postoję wtedy mała figurka pojawi się na horyzoncie pola. Będzie stopniowo rosnąć, aż spostrzegnę, że to Tommy. Pomacha mi. A może zawoła. Nie wybiegam dalej w swojej fantazji. Nie mogę. Miałam szczęście, że w ogóle mogłam z nim być. Ale nie mam pewności czy nasze życie różni się aż tak od życia tych, których ratujemy? Wszyscy się spełniamy. Może naprawdę nie rozumiemy swoich wzajemnych przeżyć. Albo czujemy, że mamy na to czas. /z filmu Never Let Me Go
|