Mały czerwony kocyk na nim my a dokoła pełno wody , siedzimy na moście , dookoła cisza i spokój , żadnych ludzi siejących panike w mojej duszy . Siedzimy , moze bez słów ale nasze ciała się przyciągają , bliżej , bliżej i już jesteśmy obok , tak blisko. Ludzi nie ma , jak nigdy . Gdzie te tłumy które przemawiały, dziwne. Nie umiemy rozmawiać , nie umiemy być sobą gdy jesteśmy sam na sam . Wstydzimy sie siebie , swojego ciała . Czuje lekki podmuch wiatru z którym ty przyszedłeś . Poddenerwowania i nagle ta ręka na moim kolanie . Cisza , nie dłużej jej nie zniosę nie moge , ustami przybliżyłam sie to twoich , odsunąłeś sie . Zażenowanie , teraz ty sie przybliżyłeś i mamy ten odcinek czasu tak ważny a nie istotny . I znowu cisza . Nie mogłam , wybuchłam . łza płyneła za łżą to było takie spontaniczne przytuliłeś i powiedziałes ze kochasz drżącym głosem . Wiedziałam ze sie boisz , twój głos był taki niewyraźny ale jednocześnie na tyle wyraźny ze uśmiech sam sie ukazał na moich ustach .
|