Pamiętam dzień w którym odeszła. Wyszła tak po prostu, ot tak. Jakby wychodziła ze sklepu spożywczego. Potrafiła zostawić rodzinę, która w tamtym momencie najbardziej jej potrzebowała. Zostawiła dorastającego syna i prawie już dorosłą córkę. Wyszła, nie zważając na łzy i błagania. Zamknęła nasz wspólny rozdział życia i odeszła zabierając ze sobą wszystko. Zabrała ze sobą te rodzinne ciepło, którego przecież każde dziecko potrzebuje, zabrała wszystkie wspomnienia i wspólne chwile. A teraz wróciła, z tym swoim 'przepraszam' na ustach i bólem wykrzywiającym twarz. Wybaczyłem jej, bo to moja matka. Matka, którą bardzo kocham mimo tego, ze nie widziałem jej od ponad sześciu lat. Matka, która zrezygnowała z syna na rzecz kariery. Powróciła, z nieuleczalną chorobą i śmiercią, powróciła by się pożegnać i spędzić ze mną ostatnie dni swojego życia. / zmojejperspektywy.
|