i do tej nowej siebie lubiącej dźwięki piosenek bruno marsa i herbatę z cytryną, spokojnej, delikatnie umalowanej, z miłością do szpilek i sukienek, trzymanej za rękę przez pewnego pana spokojnie dodaję starą roześmianą w jeansach i trampkach śmiało okładającą się patykami z prawie bratem, nabijającej się ze wszystkiego z kumplami w słuchawkach której brzmi pezet, ostry czy eldo. następnie wszystko dokładnie mieszam i wychodzi moje JA. bo jeżeli nigdy nie odważymy się być na sto procent sobą, czy ktoś zrobi to za nas? arrivederci smutku!
|