Jestem zła. Na siebie, na niego, na sytuację. I nie wiem jak teraz przez to przejść. Krzykiem, płaczem, snem? Bo przecież ciągle uciekać nie mogę. No nie mogę i już, ponieważ to i tak we mnie uderzy, razy dwa albo i razy trzy. Póki co odbija się to na moich bliskich, bo budzą się we mnie uśpione pokłady wredoty.
Ale ale. Nie jest źle. Bo przecież co mnie nie zabije to mnie wzmocni
|