I nad samotnym talerzem, po raz kolejny wylała łzy... Pusty żołądek podszedł do gardła, a oczy niemal wyszły na wierzch. Ból był nie do wytrzymania... Cierpienie fizyczne łagodziła lekami, które już od dawna dzięki recepcie mogła wykupić w aptece. Psychiatra zlitował się nad nią, chcąc ofiarować jej choć chwilę złudnego bezpieczeństwa. Ale sumienia nie dało oszukać się uzależniającą substancją... Nie! Tu potrzeba było czegoś więcej... Jakiegoś poświęcenia, wykazania się odwagą i wiarą... Wtedy po raz pierwszy pomyślała o rurach w łazience, a widmo pętli zaciskającej się na szyi, było coraz bliżej.
|