Siedzieli razem na łące . Na jej twarz padały promienie ciepłego słońca, zamknęła oczy i cicho mrucząc cieszyła się z pierwszych wiosennych promieni słońca. On opowiadał jej o różnych rzeczach tych gdzieś poważnych i bzdurach.Nagle nastała cisza . Zdumiona otworzyła oczy , a jego obok nie było. Czekała tak kilka dobrych minut, które dłużyły się jej jak godziny i już zła miała się zbierać , gdy przybiegł z bananem na twarzy. Popatrzyła na niego a on zadowolony powiedział; -wiesz długo myślałem, czy Ci to wyznać i postanowiłem oddać sprawy w ręce losu. - Ale o co chodzi - zapytała. - Bo wiesz, doszedłem do wniosku, że to iż będziemy razem jest tak prawdopodobne jak znalezienie czterolistnej koniczyny. Uśmiechnęła się , ale był to uśmiech smutny. Irytowało ją , że on tak dziko się z czegoś cieszy. Nagle zza pleców wyciągnął zaciśnięta dłoń , a na niej leżała mała czterolistna koniczyna. Uśmiechnął się cwaniacko i zapytał: - No mała co teraz ?
|