Jego zwyczajem było wsadzanie zimnych rąk za moją koszulkę. Po kilku sekundach na plecach była już gęsia skórka. Jego lodowate,ale jakże delikatne dłonie wędrowału ku górze,aż znalazły się na moich łopatkach. Lekki dreszczyk przeszywał całe moje ciało. Zbliżał swoje lekko czerwone usta ku moim, ciągle wpatrując się we mnie. Był coraz bliżej i bliżej, aż w końcu burza emocji opadała. Nasze usta spotkały się i nic więcej nas nie obchodziło.
|