deszcz zacięcie uderzał o ulicę, chodnik, moje ciało. Jego sylwetka odznaczała się na tle światła latarni. przyspieszałam kroku z każdą sekundą, bojąc się, że nie zdążę, znów zniknie. w końcu mimo szpilek ruszyłam biegiem, a stukot wybijał bolesny rytm. dobyłam do Niego i mimowolnie zaczęłam prosić, żeby wrócił, dał nam kolejną szansę, chociaż spróbował, nie odpuszczał tak łatwo. głos z chwili na chwilę wygasał mi coraz bardziej, oczy łzawiły na dobre, całe ciało opanowały drgawki. wziął mnie w ramiona plącząc niezdarnie swoje dłonie w moich włosach. - cholera, jesteś taka ważna... - wyszeptał całując mnie w czoło/definicjamiloscii
|