'Jej myśli były jak ten wiatr: dopadały ją, okręcały, szarpały nią niby setki rąk, by nagle odbiec, pozostawiając ją w pustce(...). Chwilami nachodziło ją uczucie, że jest kimś innym, kimś, kto patrzy z boku na samą siebie, słyszy własne słowa wypowiadane szeptem równie obco(...). Potem z piękącym bólem wracała w niej świadomość jedności. To nie ona kierowała myślami, to myśli robiły w niej, co chciały. Właściwie - czy to były myśli? Nie było w nich początku ani końca, nie było odkryć ani rozwiązań; tylko osuwająca się spod nóg krawędź, zawrót głowy niby we śnie, gdy wydaje się, że spadamy.'
|