Na chwilę usiadł w parku
na ławce tuż obok niej.
Prawie zapadał zmierzch,
więc już nie widziała twarzy,
a do tego padł cień drzew
na niego usiadłszy.
On przeliczał drobne,
choć wiedział ile ma ich,
a na prawdę usiadł,
by sprawdzić czy ona popatrzy.
Coś kazało mu podejść,
a jej się przedstawić,
mimo, że w jej głowie
świat nie był poukładany.
Nie miała wtedy nikogo,
komu mogłaby się żalić.
Pomyślała, że przedstawi wtedy
cały przebieg sprawy.
On zrobił mądrą minę,
pocieszając ją słuchał.
Nic nie robił na siłę,
kiedy czule ją przytulał.
Sprawił wrażenie dość silne,
że rozumie jej uraz.
Aby ukoić jej ból mówił : ten gość to kutas
|