Z rękoma w kieszeni z głową spuszczoną w dół i wzrokiem wbitym gdzieś w chodnik przemierzałam drogę z przystanku do szkoły. Idąc nie zbaczałam na nic. Szłam słuchając muzyki. Nagle spojrzałam na zegarek i wyjąkałam- kur. Znów się spóźniłam. Wbiegłam do szkoły pięć po ósmej. Pobiegłam szybko do szafki po książkę i pobiegłam w stronę Sali. Angielski . ta, to przedmiot o którym wręcz marzyłam. Zwolniłam tuż przed drzwiami i pomału weszłam do klasy. Położyłam plecak i usiadłam spojrzałam się na blat ławki i zaparło mi dech w piersiach. Poczułam że moje oczy przybierają kształt pięciozłotówki a Poliki wręcz zamarzają. Patrzę jeszcze raz i znów widzę koszmar. Biedronkę popierdzielającą po ławce. Nie cierpię, kiedy koledzy robią mi na złość i przynoszą biedronki.
|