Wystarczyło, że do niego podeszłam i od razu robiłam krok w tył, by choć trochę mniej czuć zapach wódki. Zawsze się wtedy awanturował, twierdził, że jest trzeźwy i mówił, że sobie poradzi, a potykał się o własne nogi. Często płakałam, na co on odpowiadał śmiechem i słowami "nie rycz", z resztą... Mówił tak nawet gdy był trzeźwy. Więc w sumie, mogę mu podziękować za jedną rzecz. Nauczył mnie, by nigdy nie pokazywać mu, że sobie nie radze. Nie okazywać jakkolwiek słabości, udawać silną, bo gdy nie dawałam sobie rady, jedyne co potrafił, to zaśmiać mi się w twarz.
|