Pierwszy raz podniósł na mnie rękę przy kolegach. Nikt się nie przejął, każdy się go bał, bo miał w sobie taką siłę, że spokojnie mógłby spowodować, że każdy z tej ekipy wylądował by w szpitalu. Byłam w szoku, bałam się po prostu odejść, bo wiem, że by mnie dogonił i mogłoby być gorzej. Ale to nie jego wina, stara się, walczy z nałogiem a ja? A ja dzielnie przy nim trwam wspierając go, jestem na każde zawołanie, mimo tych ciosów jakie od niego przyjęłam. Możecie mówić, że jestem naiwna, ale ja po prostu dażę go ogromną miłością. | chudzielec.
|