Ej, wiesz jak to jest, kiedy facet, którego nigdy nie widziałaś na oczy, którego nie dotknęłaś i który nigdy, nic Ci nie obiecywał, rani Cię ciszą? Tą przejmującą, która każdego dnia i każdej nocy uderza z siłą, zgniatającą płuca? Aż w końcu zostaje tylko położyć się na łóżku, skulić jak najbardziej i płakać, pozwalając obmyć ciało z uczuć i emocji, a później wstać i funkcjonować, wzruszać ramionami na każde 'jak tam?' i uśmiechać się na każde 'cześć!'. Tylko gdzieś tam w głębi Ciebie będzie ta pustka, nawołująca pytanie 'istniejesz, ale czy żyjesz?'. I nie zostaje Ci nic innego, jak usiąść na środku pokoju i wyć, wykrzyknąć Bogu cały ból
|