Usiadła na drzewie, było już ciemno. Spojrzała w wodę, która była pod nią. Niewielka rzeczka. Ale na tyle głęboka, by można się utopić... Zsunęła się niżej, ledwo się trzymając. Przez głowę przemknął jej ON i ten jego cwaniaczy uśmiech, który tak kochała. Kocha. Tak, kocha. Bo ona nadal go kocha, tylko, że ON wolał inną. Tą plastikową laleczkę Barbie. Solarę z tlenionymi włoskami. Zsunęła się niżej, jeszcze jeden ruch i znajdzie się w wodzie. Tylko centymetr. Dzieli ją od wiecznego spokoju od niego. Bez tej jej obsesyjnej miłości do niego. Ugięła ręce, by zsunąć się do wody. Ale zamiast tego jej ręce podciągnęły ją z powrotem. Znowu nie dała rady zrobić tego. Ale dlaczego?! Pytała, czemu jeszcze tu siedzę!? Czemu? Bo ciągle miała nadzieję. Nikłą. Płonną. Ale jednak nadzieję...
|