Idę pustym i krętym chodnikiem w stronę domu. Słońce razi moje niebieskie patrzałki a ciepły wiatr rozwiewa włosy. Wydaje się to tak niedawno… a niedługo mienie rok. Biorę głębokiego bucha dusznego powietrza i następny wypuszczam je. I tak w kółko. I za każdym kolejnym wdechem uświadamiam sobie, że coraz bardziej za tobą tęsknię, coraz bardziej mi ciebie brakuje. Wyjeżdżając tak nagle, zabrałeś mi prawie wszystko. Na początku nie mogłam się z tym pogodzić, że zostawiłeś mnie na pastwę losu innym frajerom. Z czasem dałam radę zapomnieć, tylko, że teraz wspomnienia wracają, nieubłaganie.
|