Wyszłam ze szkoły, śmiałam się z wygłupów koleżanek i nagle kątem oka zobaczyłam JEGO, przechodził z kolegami na drugą stronę ulicy. Chyba poczuł mój wzrok na sobie, bo on też spojrzał w moim kierunku. Patrzył mi w oczy. Głęboko. Bardzo głęboko. Nagle zauważyłam, że prosto na niego jedzie samochód, zaczęłam krzyczeć. Jego koledzy zdążyli obiec... a jego potrącił... Wszędzie była krew... Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się przy nim... Chyba nadal krzyczałam... ale mimo to usłyszałam jak mówi "nie puszczaj mnie" i z trudem wziął mnie za rękę... Żył.
|