Po prostu cierpieć. Tęsknić za nim, drzeć i sklejać na powrót jego fotografie, przeklinać go, brzydzić się nim, obrażać słowami, gardzić nim, przysięgać mu zemstę, walić pięściami w stół, czuć się poniżoną, bezgranicznie skrzywdzoną, upokorzoną i podeptaną...Albo chociaż upijać się do granicy letargu, który przynosi zapomnienie, i rano budzić się z pustymi butelkami przy łóżku. Obiecywać sobie, że nigdy mu nie wybaczę, i wybaczać już pół godziny później. Zapominać go każdego dnia i obiecywać sobie, że następnego zapomnę już na prawdę. Pragnąć jego obecności, gdy jest mi źle, i czując się jeszcze gorzej, przeklinać siebie w myślach za to pragnienie!
|