I z perfekcją chirurga rozciął śliski brzuch na pół Powoli jak żółw zaczął wyjadać trzewia Zaplątał się w jelita niczym w korzenie drzewa Zakochany dewiant taplał się w jej flakach Śmierć najukochańszej to ponadczasowa strata Chwilę jeszcze płakał, rozstanie go zasmuca Silnym pociągnięciem wyrwał z klatki piersiowej płuca Nieżyjąca muza obserwuje jak jej miły Pozbawia jej czterech kończyn przy pomocy piły Fioletowe żyły i zgniły odór mięsa Nie przeszkadzały mu w jedzeniu swej wybranki serca..
|