Pomijając fakt, że mamy maj. Nie zwracając uwagi na to iż jeszcze wczoraj do upadłego bawiłam się z okazji długiego MAJOWEGO weekendu. Wstałam dziś rano z podpuchniętami patrzałkami, zaczerwienionymi do granic możliwości, popękanymi ustami i kacem jak stąd do wieczności, a nie przestawiony budzik zaczął napierdalać gdzieś koło 6 rano! Już to wprawiło mnie w dość chujowy nastrój. Jednak nie to było najlepsze...wstając koło godz. 11 (z wielkim trudem) z łóżka, na oknach zobaczyłam. No właśnie co? W pierwszej chwili myślałam, że nadal mam kurwa pijackie zwidy albo, że wypiłam coś dziwnego wczorajszej nocy. Ale na moich oknach leżał kurwa ŚNIEG! Czy wy to rozumiecie? Biały, skurwysyński, pierdolony śnieg! Ja pierdole! ;)
|