Stałam przed nim roztrzęsiona, zapłakana i z potarganymi włosy. Makijaż zmyły krople deszczu, który padał gdy biegłam do jego mieszkania licząc na kilka słów, które mogłyby dodać mi otuchy. Podszedł do mnie i złapał za rękę, scałował łzy z mojego policzka a następnie spojrzał mi w oczy, jakby próbując dostrzec w nich coś, czego nikt inny nie mógłby zauważyć. Następnie szeptem skierował do mnie kilka słów, które uświadomiły mnie, że trafiłam pod dobry adres szukając pocieszenia.
|