Jeden z ich pierwszych koncertów, nasz pierwszy raz w pubie. Dookoła naćpani, brudni, niespełnieni rock'n'rollowcy lub oddające się za bezcen pustaki, a w samym środku tego gówna dwie dziewczynki, słuchające na co dzień rapu. Głowa pękała od głośnego brzmienia gitar i perkusji, bo lokal to bardzo małe pomieszczenie. Mimo tego spodobał mi się ich świat, jest całkiem inny niż mój dotychczas, nareszcie znajduję wyciszenie, paradoks, że w tak głośnym i złym miejscu.
|