Szłam ulicą z słuchawkami na uszach. Wpadłam na Ciebie i przeprosiłam cicho. Słowa zamarły mi na ustach, gdy obdarzyłeś mnie swym błękitnym, jak niebo spojrzeniem i nieskazitelnym uśmiechem. Kolana się pode mną ugięły. A Ty tylko powiedziałeś, że nic nie szkodzi i odszedłeś, tak szybko, jak się pojawiłeś...
|