zastanawiam się czym dla mnie jest miłość..miłość zawsze kojarzy się z czymś ciepłym, miłym, przyjemnym, z euforią, radością, poczuciem bezpieczeństwa, mi natomiast kojarzy się z smutkiem, żalem i nieprzespanymi nocami. rozumiem, że bez tej najważniejszej wartości w życiu każdy człowiek usycha jak taka roślinka, czuje się bezwartościowy, samotny.. ale dlaczego zawsze przez nią musimy tak cholernie cierpieć? dlaczego nie może być tak, że gdy odejdzie ta ważna dla nas osoba, nie poczujemy totalnie nic, żadnego smutku, żadnej radości, zero, nic, po prostu będziemy żyć dalej..
|