nie wiedzieć czemu o godzinie 23.00 zgasły wszystkie lampy na każdej ulicy. strasznie się bałam sama iść. niczym superbohater zadeklarowałeś mi, że mnie odprowadzisz bo, nie pozwolisz żebym sama wracała o tej porze do domu. rozmawialiśmy sobie luźno, a w pewnym momencie nasze oczy skierowały się na niebo. widziałam tylko trzy rzeczy. gwiazdy, moje drżące ręce i Twoje niesamowicie niebieskie oczy. śmiejące się, jak nie mogłam zobaczyć Wielkiego Wozu i Małego Wozu. ale Ty omal nie przeoczyłeś spadającej gwiazdy. złapałam Twoją dłoń i wskazałam na nią. " - wiesz, że podobno jak się zobaczy spadającą gwiazdę i pomyśli życzenie, to się spełni?" - powiedział. "- no wiem, wiem. tylko mnie jakoś ta teoria zawodzi. - no u mnie też z nią kiepsko." zaczęliśmy się śmiać. piękne te gwiazdy. ale było coś jeszcze piękniejszego. Twoje oczy i uśmiech. marzyłam, żeby dać Ci buziaka. o tym pomyślałam jak spadała gwiazda. chyba była jakaś trefna.
|