Krwista czerwień na paznokciach i pusty uśmiech na ustach. Zakładasz szpilki, żeby chociaż trochę się podnieść na duchu... Zapalasz papierosa żeby wypalić cały ból, przy okazji niszcząc płuca, które zmuszają cię do wdychania tego samego tlenu, co on. Wychodzisz na ulicę zawsze o tej samej porze, zawsze w to samo miejsce, łudząc się, że stanie kiedyś przed Tobą jakiś mężczyzna, bezceremonialnie wpiję się w Twoje wargi i wtedy będzie już tak na zawsze. /esperer
|