Wiecznie tkwimy w tym, czego nie ma.
O czymś marzymy, za czymś tęsknimy, do czegoś wzdychamy,
opłakujemy straty, wyliczamy, czego ciągle nam brakuje.
Dlatego - nie ma nic. Całą teraźniejszość pochłania nasze narzekanie,
ciągłe rozczarowania. Potrafimy czekać na coś cały miesiąc,
nie myśląc o niczym innym, byle wytrwać do tej jednej, wyznaczonej daty.
Nie raz, wbrew wszelkim staraniom, nie możemy tam być, tego zrobić,
jego/jej spotkać, tego czy srego zobaczyć. I co teraz?
Zmarnowaliśmy cały miesiąc na czekanie, niepochamowana złość, żal do całego świata.
A nie słusznie, to moja wina. To ja nakreśliłam sobie takie zakończenie.
Wszystko na dziś traci swoją dotychczasową wartość o połowę
i zostaje wrzucone do jednego worka z napisem 'dystans'.
Co nie zmieni faktu, że jest coś, co jest dla mnie całym światem,
który rozpierdolił mega chujowymiatator astreoid, który pochodzi z planety Mars..
|