Byłam Marcinowi obojętna. Kiedy dziewczyna marzy o miłości, kiedy wychodzi jej naprzeciw, nigdy nie liczy się z taką możliwością. A mój Marcin był ironiczny, skryty i w jego stosunku do mnie nie było nawet odrobiny ciepła. Życzliwość i tolerancja - to było wszystko, co otrzymywałam w zamian za utrwalające się ciągle uczucie. Nie chciałam zdobywać Marcina, to było dobre na początku, dobre tak długo, dopóki mogło nazywać się żartem. Nie miałam w sobie nigdy cech zdobywcy, przeciwnie - zawsze sama chciałam być twierdzą.
|