spotkali się przypadkiem, na mieście. przechodząc obok siebie, obojętnie zmierzyli się spojrzeniami. Miała na sobie jego bluze, przesiąkniętą zapachem miłości, który powoli wietrzał. zawróciła. Pobiegła w jego stroną. Masz ! - krzyknęła, rzucając mu ją pod nogi. - Jest tandetna, w dodatku pachnie Tobą ! - kończyła, krztusząc się łzami. - Ale przecież... - próbował przerwać. - Jak dajesz z siebie gówno to do ciebie wraca. zapamiętaj - powiedziała z pogardą i odeszła. Była z siebie dumna, przerwała ich chory układ, który już dawno przestał przypominać związek. / sarajewooo
|