Siedziałeś na ławce, jak zazwyczaj - szlug w dłoni oraz Twoje towarzystwo. Nie było mi w smak przechodzenie koło Ciebie, ale innej drogi niestety nie miałam, zawsze lubiłeś siadać pod moim blokiem, aby się lansować. Wyszłam , uniosłam głowę do góry i udawałam , że Cię tu nie ma , że jesteś tyci tyci robaczkiem , którego nie sposób zauważyć. Wtedy ruszyła Cię duma i zawołałeś te swoje ` a Ty się do ludzi nie przyznajesz?` , w sumie miałam to olać, jak robiłam to dotychczas, ale coś we mnie pękło i wykrzyczałam , że do takich beznadziejnych frajerów o minimalnym poziomie inteligencji wstyd się przyznawać , oniemiałeś, a Twoi kumple omal nie zlali się ze śmiechu . a ja z uśmiechem na twarzy odwróciłam się i odeszłam . Jeszcze dalej słysząc śmiech chłopaków .
|