"Jestem tu, nie musisz się niczego bać" i wtedy po prostu wpadałam w trans, dziką ekstazę. Byłeś dla mnie narkotykiem, Kochanie. Pragnęłam Cię całą sobą. I pamiętam ten wieczór, gdy pełnia księżyca rzucała blady blask na Twoją łagodną twarz o nieskazitelnych rysach, które znam na pamięć. Przyparłeś mnie wtedy do tego drzewa i szeptem drażniłeś moje uszy. "Wiem czego pragniesz, zaufaj mi", a ja po prostu nie mogłam Ci nie uwierzyć. Byłeś wszystkim czego pragnęłam, czego potrzebowałam. Miałam Cię przy sobie, świat mógłby kończyć się choćby jutro. Nic by mnie to nie obchodziło. Tylko nasza piękna, czysta i niewinna miłość. Spójrz na nas i jeszcze raz wykrzycz, że miłość nie istnieje, no dalej! Nie potrafiłbyś, nie przeszłoby Ci to przez gardło. Jęczałbyś z żalu, tak bardzo nam zazdroszcząc, tak bardzo pragnąc doświadczyć tej bliskości, którą my mogliśmy się cieszyć. Nasze uczucie nie miało starcia z brudną rzeczywistością. Nasze uczucie zatrzymaliśmy w sferze umysłu i do dzisiaj tak stras
|