Kiedy robiła zdjęcia, mówiła o sobie w liczbie mnogiej. Pytana o powód, konspiracyjnym szeptem wyznawała, że zdjęcia odbierają dusze. Ona miała ich już tysiące, bo tak jak starodawne cyfry pozłacanych zegarów, tak każda kolejna fotografia była czymś w rodzaju nowej historii. O swojej pamiętać nie chciała. Bo choć czas dawno zasypał piaskiem ich ślady na niewielkiej plaży, ślady w jej psychice na zawsze pozostaną świeże i wciąż żywe. W jej ruchach nadal pozostanie coś niespokojnego, tak jakby bała się, że za rogiem czekają oczy, które do tej pory prześladują jedynie wyobraźnię. Przecież ona lubi płatać figle.
A może to ludzie, stwory, których okrutność czasem przerasta nawet wyobraźnię, lubią płatać figle nam? Nam, tym niespokojnym, z tysiącem dusz, z milionem historii, o których się nie mówi.
O których nie powinno się nawet myśleć.
|