On kocha cie nad życie chociaż gorę biorą nerwy
To że bije później pije nazwiesz to życiem codziennym
Na razie nie jest źle lepiej nad tym sie zastanów
Gdy rodzice po raz enty zastaną cię skatowaną
Ubolewasz nad losem miałaś mieć super rodzinę
Zamiast szczęścia czujesz strach on ma wciąż wkurwioną minę
Jest strasznym skurwysynem przecież nie o tym marzyłaś
To że masz z nim dzieciak ma cie przy nim zatrzymać
To że krzywdzi was obu to zapewne twoja wina
Zupa znów była za słona znów cios który z nóg ścina
Nie wiesz jego obietnicą że to już ostatni raz
Ze przeprasza w pracy cieżko że ostatni raz dał w gaz
Policz ile na ciele miałaś stłuczeń złamań
Piękne podpuchnięte oczy zapłakane masz od rana
Zostaw tego chama kobiecino weź się ratuj
Tak mi szkode ciebie siostro na swym zyciem się zastanów
Już zapewne ktoś ci wspomniał zasługujesz na lepszego
Na takiego co doceni twoje naturalne piękno
Spytam koleżanki kiedy widzialy cie uśmiechniętą
Taki żywot męczennicą nazwę domową gehenną
|