Nienawidzę mojego stylu bycia. Tego, że nie lubię rozmawiać o tym co dzieje się u mnie, co czuję. Wolę to wszystko dusić w sobie. Nie lubię kogoś obarczać moim problemami, ktore muszę sama rozwiązać. Najbliżsi myślą, że im wszytsko mówię, otóż nie, mówię im wszystko w streszczeniu. Znają tego niewielki ułamek. Tylko dlatego, żeby mniej więcej wiedzięli co mnie gryzie. Do tej pory dawałam sobie z tym radę. Było mi dobrze, jak wszystko ukrywałam. Ale wiem, że teraz jest inaczej, ale mimo wszystko siedzę skryta. Byłam silna chyba, że tak mi się tylko wydawało, bo teraz nie, nie daję rady z tym, to jest silniejsze, przerasta mnie. Może to dlatego, że jestem tak cholernie wrażliwa. Może, dlatego, że mi brakuje, odczuwam tą pustkę. Nie potrafie spojrzeć prosto w oczy.
|