trzymając wypalającego się już do końca papierosa w swojej drżącej dłoni siedziała na brzegu krawężnika jednej z najruchliwszych ulic w mieście. Deszcz padał jak oszalały. Wstała nietrzeźwo idąc przed siebie. Jeden z samochodów nie zdążył zahamować. Uderzył ją z niesamowitą siłą. Upadła. Kierowca samochodu cały roztrzęsiony wybiegł z pojazdu krzycząc z zapytaniem czy żyje. Ujął w dłonie jej zakrwawioną twarz, po której spływały krople łez wymieszane z jej ciemno czerwoną krwią- Nic Ci nie jest? - krzyczał pełen amoku - właściwie to jestem Ci wdzięczna- wyszeptała resztkami sił.
|