Piątek, ostatnia lekcja godzina wychowawcza."Znów jakieś kazanie będzie zapewne za zachowanie" pomyślałam. Jednak nasza pani jest obiektywna.Postanowiła, porozmawiać o Nas i dlaczego się zachowujemy-jak się zachowujemy. Pewnie dlatego, że jest młoda to pamięta co działo się w gimnazjum za jej czasów. Poprosiła abyśmy wyjęli kartki i zdefiniowali słowo `MIŁOŚĆ`. Jedni pisali, że to uczucie nie do opisania, inni że nie chcą ujawniać czym jest dla nich, bo moga na tym ucierpieć a jeszcze inni, że takie coś nie istnieje i że nie ma co się pierdolić - dosłownie. A ja? Ja siedziałam w ostatniej ławce i narysowałam dwa głupie serduszka. Gdy kolej przyszła na mnie, niewiedziałam co powiedzieć - przecież tęsknię, kocham, ale jak to ująć w słowa, żeby nie straciło swojej wartości? W tej samej chwili ktoś zapukał do drzwi. To był On. Powiedział, że mnie kocha i przeprasza. I poprosił panią aby zwolniła mnie z końca lekcji. Zgodziła się. `On jest moją miłością` -dodałam wychodząc z Nim z klasy.
|