co by to było, gdyby słońca nie zasłaniały chmury? czy równie mocno cieszylibyśmy się z delikatnych promyków, muskajacych nasze skronie? czy nie tracąc słońca potrafimy docenić jego blask? a gdyby słońce zgasło na zawsze? czy wtedy nasze życie też się skończy? czy może ostatkiem sił jesteśmy gotowi błądzić w ciemności, za jedyny cel obierając rozpaczliwą pogoń w jego poszukiwaniu? więc, czy nie lepiej jest cieszyć się każdym najmniejszym promykiem, doputy, dopuki pada na naszą zmęczoną twarz? nawet, nawet jeśli promyki są chłodne i dalekie od ogrzania naszego ciała, naszej duszy, są dalekie od dodania barw naszemu życiu, bliższe zadawaniu niemego smutku, spowodowanego ich brakiem w deszczowe dni.
a przecież w głębi duszy wiemy, że słońce jest tylko jedno. P./ moje
|