i tak trwała w tym gównie z toksycznym koluniem.
radzili jej rzuć to w pizdu , mówiła nie umiem.
dręczyli się z jej bólem wszyscy bliscy wokół ,
ale gdy była przy nim osiągała święty spokój.
w natłoku myśli zastanawiała się często ,
czy ta toksyczność ją zniszczy czy osiągną zwycięstwo.
i gdy już się wydawało , że są prawie w domu..
on znowu swoim pierdoleniem wpędzał ją do grobu.
jak ziomuś się skończyły ich wspólne wojaże
nie czaję , ale zdaje się, że nie pod ołtarzem.
już ich nie spotykam razem ani osobno.
zniknęli , przepadli jak kamień w wodę podobno.
Bóg ukrył piekło w samym środku jej serca.
ból , strach o lepsze jutro jeszcze to podkręcał.
nie chciała od niego nic prócz bycia przy nim.
ten naćpany kretyn nigdy tego nie rozkminił.
|