Wczoraj polonistka kazała nam napisać wiersz o miłości na dzisiaj. Siedziałam nad tym chyba z dwie godziny i jedyne co potrafiłam zrobić to wylać kilkaset łez nad kartką. Stwierdziłam, że tego nie zrobię. Dzisiaj polonistka wywołała mnie jako pierwszą, powiedziałam że nie mam zadania. A ona dziwnie się na mnie spojrzała, bo przecież zawsze uwielbiałam pisać wiersze i wszystko co jest związane z miłością. Odpowiedziałam jej, że wtedy nawet nie wiedziałam co to jest. Myślałam, że to coś wyjątkowego co łączy dwojga ludzi. Łzy leciały mi ciurkiem, a przyjaciółka tylko ciągle mnie głaskała po plecach. Powiedziałam, że tak naprawdę miłość nie istnieje. Że to tylko chwilowa fascynacja ze strony facetów, bo oni tylko potrafią ranić. Nie umieją przyznać się do błędu i rajcuje ich jak przez nich płaczemy. Zdziwiłam się, gdy polonistka kazała mi siadać i tak po prostu wstawiła mi 5. Na przerwie zatrzymała mnie i powiedziała, że mogę jej wszystko powiedzieć. Wybuchłam płaczem.
|