Kiedy zniknęła, spróbowałem na zimno, trzeźwo i rozsądnie (jasssne!) zastanowić się, dlaczego wywarła na mnie aż takie wrażenie. Owszem, była piękna, zabawna, niezależna i czuła. Lecz nie tylko o to chodziło. Zdałem sobie sprawę z faktu, iż kiedy leżałem obok niej, czułem się spełniony. To był właśnie ten uśmiech, który chciałem oglądać. To był właśnie ten zapach, który chciałem czuć. Lubiłem barwę Jej głosu i lubiłem to, co mówiła. (...) Ale teraz było przecież po wszystkim. Zostały zaledwie cienie na skalnych ścianach. Oczywiście wiedziałem, że smutek, ból i żal zawsze tracą na sile z biegiem czasu. A zdarza się również, iż bezpowrotnie znikają. Jednak w przypadku mojej uroczej dziewczyny miało być inaczej. Sprowadziła na mnie sycylijski piorun, choć po pierwszym spotkaniu nigdy bym się nie spodziewał podobnego biegu wypadków.
|